22.10.2016
Fajrantowy dzwonek, dżogingująca 70-letnia sąsiadka i baba w sklepie budowlanym.
Dziś nasz dzwonek fajrantowy zadzwonił o 23:30. Męczący dzień, ale widać efekty.
Prace studzienne nadal trwają, dom się szoruje.
Godziny wieczorne, ciemno, pada deszcz. P. przy studni, ja w domu. Ktoś puka do drzwi... dobrze, że zdążyłam zdjąć gumowe, żółte rękawice... taaak. .. 70cio letnia sąsiadka w stroju odblaskowym biegała sobie i zdecydowała że wpadnie i się przywita. Mieliśmy w planach przedstawienie się wszystkim, ale po walce z wodą...
Przyszło mi jechać samej do sklepu budowlanego. Miałam kupić wiertło o konkretnych parametrach... spodobało mi się używanie sformułowania "mąż wysłał mnie po..." gdy zwracam się do sprzedawcy o pomoc. Wtedy sytuacja jest klarowna. Baba przyszła, mąż wysłał, na pewno się nie zna, trzeba pomóc. A ja nie czuję wtedy, że nie wiem czegoś co powinnam wiedzieć.
Baniaki z zapasami szybko robią się puste... myślicie, że jak wparujemy na stację z 3 baniakami po 20L i powiemy że jesteśmy na wycieczce, to pozwolą pobrać wodę w toalecie?
;)
Hehehe "mąż wysłał mnie po..." 😁 Znana mi technika 😎
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń