czwartek, 14 września 2017


Płyta kartonowo-gipsowa przyjechała!


Chciałoby się powiedzieć "sama przyjechała, sama wskoczyła na przyczepę i sama z niej zeskoczyła", ale to niestety nie prawda ;)


Tak. Długo na to czekaliśmy. Gdy prawie że dusząc się, z piekącymi, łzawiącymi oczami wybieraliśmy polepę ze stropu... wizja kupna gipsòwki była tak odległa... marzyliśmy o takiej "czystej" robocie przy nowej, czystej, jasnej gipsówce. Oto i ona!



No i tak. To prawda. 52 płyty oczywiście musiały się znaleźć na razie w salonie. No bo gdzie?

Jak zwykle, pojechaliśmy do magazynu prowadzonego przez Litwinów (to cała wyprawa, bo w korkach jedzie się tam około godziny). Na samej płycie gipsowej zaoszczedziliśmy 3000zł! (W stosunku do cen w zwykłym budowlanym). Tego samego producenta! Żeby było śmieszniej, płyty norweskiego producenta, importowane najprawdopodobniej z Polski lub Litwy- tak jak płyta OSB.

Tak więc TAK! Opłaca się szperać w sieci i  szukać tańszych magazynów. Opłaca się LICZYĆ pieniądze. Imigrant radzić sobie musi. I wiecie co? Jako balsam na duszę, policzymy pod koniec remontu góry ile zaoszczedziliśmy na materiałach budowlanych. Na szczęście od pierwszego dnia remontu (a raczej odkąd wygraliśmy licytację domu, bo już wtedy szaleliśmy na dziale "elektronarzędzia") prowadzimy skrupulatnie szablon w excelu z wpisaną każdą paczką wkrętów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz